wtorek, 27 stycznia 2009

Teoria spiskowa dziejów… i autorytety… (Blokady i ograniczenia w myśleniu…) – moje własne rozważania.

Często spotykam się ze sformułowaniem ,,teoria spiskowa dziejów”. Wiele osób już nagminnie nadużywa tego sformowania. Kiedy coś jest niewygodne dla rozmówcy, zasłania się teorią spiskową dziejów. I ucięta dyskusja. Nie ma czego zgłębiać. Czasami zaczyna być to irytujące. Zwłaszcza, że pewne osoby nawet nie zapoznały się z tą teorią dokładniej u źródła (Wikipedia to za mało), a powtarzają, jakby mantrę, by rzec - bezmyślnie.

Po za tym to tylko teoria, a teoria zwykle niekoniecznie pokrywa się z praktyką i rzeczywistością.
Dla wielu ludzi, a zwłaszcza elit, wygodnie jest posługiwać się czyimiś nie udowodnionymi teoriami, by rzucić w tłum ochłap i wtedy bezwolny tłum sam siebie nawzajem wykończy, nie rozumiejąc o co dokładnie chodzi, ale… podobno… jest taka teoria, a jeśli coś jakiś naukowiec powiedział, to nawet nie warto sprawdzać tej teorii, bo bezmyślna wiara w autorytet (guru) jakikolwiek, to wręcz rzecz święta . Dla mnie takim ochłapem jest teoria spiskowa dziejów. A raczej jej potoczne zrozumienie.
Być może jej twórca miał szczytne cele (i najpewniej tak było, nie chcę nic twórcy ujmować, tak już bywa z twórcami - ich dzieła mogą być wykorzystywane i nadużywane) lecz zaczęła żyć ona swoim życiem, tworząc własne twory i nadinterpretacje, służy jako celna pseudo riposta. Przekształciła się w końcu w pejoratywne określenie. I jest wykorzystywana oraz nadużywana zwykle w niechlubnych celach.

Teoria, jak sama nazwa mówi, jest tylko teorią, lecz pseudointelektualiści łatwo łapią nowinki teoretyczne, bo widać dla wielu same powiedzenie ,,teoria spiskowa dziejów", to jakby nobilitacja w świat intelektualny .

A warto zapoznać się z tą teorią głębiej... i przestać jej wręcz nadużywać, bo czasami robi się wręcz niesmacznie, słuchając kontrargumentów w postaci samego sformułowania ,,teoria spiskowa dziejów”.

Człowiek od pradziejów pragnął się wyzwolić od ograniczeń manipulacyjnych.
Istota ludzka zawsze pragnęła zrozumieć, poprzez poszukiwania intelektualne myślenie analizowanie zastanej rzeczywistości, zgłębianie i dociekanie. Blokady i ograniczenia dla poszukujących prawdy zawsze były , są i prawdopodobnie będą…
Nawet w niektórych okresach historii tępiono i potępiano, naznaczając pejoratywami osoby myślące samodzielnie, indywidualnie, o nonkonformistycznym czy kosmopolitycznym , wolnomyślicielskim podejściu do życia, tworząc z nich fikcyjne o wydźwięku anarchistycznym zagrożenie dla społeczeństwa, by łatwiej było sobie z niewygodnymi poradzić.

Kojarzenie pewnych faktów i składanie ich w prawdopodobną układankę świadczy o rozwijającej się umysłowości istoty ludzkiej.
Jeśli coś nie pasuje do obowiązujących na ten obecnie istniejący czas schematów myślowych, stereotypów nie oznacza, że ktoś się myli w postrzeganiu świata, w widzeniu rzeczywistego stanu rzeczy. Wszelcy indywidualiści i nowatorzy zawsze przecierali szlaki w widzeniu rzeczywistości, to do nich należy przyszłość. Lecz ich sposób postrzegania rzeczywistości zaakceptowany będzie dopiero w przyszłości.

Często w swoim życiu słyszałam stwierdzenie- nie filozofuj, kiedy było to nie wygodne dla kogoś, widzę, że obecnie powstał nowy zamiennik dla powiedzenia ,,nie filozofuj” czyli ,,teoria spiskowa dziejów” w znaczeniu potocznym, bo zwykle niestety mało kto zapoznał się z tą teorią naprawdę i zwykle bezmyślnie powtarza ją jako kontrargument dla swojego rozmówcy. Pomijając jeszcze, że to tylko teoria… Właśnie to tylko teoria… Wystarczy przesunąć punkt odniesienia.

Nie jest to dla mnie żadnym kryterium wartości to, że ktoś stwierdza pogląd obiegowy powtarzany przez swoje własne akceptowane przez siebie samego autorytety.

Autorytet to ma do siebie, że w pewnym zakresie może reprezentować wzór do zachowania. Lecz nadal jest jednym ze wzorów czy autorytetów w różnych zakresach posiadanych specjalności czy własnych wymyślonych koncepcji działania we świecie, czyli własnych mądrości.
Samo bycie autorytetem nie daje monopolu na wiedzę o wszystkim. Można być autorytetem w jakimś aspekcie czy wielu, lecz dotyczy tylko to tych aspektów i nic więcej.

Autorytet w ,,dziedzinie” jest przede wszystkim człowiekiem. I zresztą najczęściej właśnie dlatego zostaje prawdziwym autorytetem, że jest ludzki w swym zachowaniu, że jest przykładem dla wielu, iż jest możliwe coś do osiągnięcia, jest wzorcem jak można się zachować, lecz nie jedynym.

Im bardziej ludzki i wrażliwy na cudzą krzywdę jest dany autorytet, bardziej autentyczny, nonkonformistyczny, tym jest bardziej przekonywujący i tym dłużej zachowa się w pamięci potomnych jako pozytywny autorytet, a nie jako jeden ze sztywnych postumentów konformizmu, który obalono deprecjonując wartości przez niego symbolizowane. Bo upływ czasu zmienił punkt widzenia i wartość ,,autorytetu" nabrała innego znaczenia.

Człowiek jest tylko człowiekiem, dlatego będąc w czymś mocnym i wybitnym można zaniedbywać inne regiony rzeczywistości i najczęściej tak jest.
Doba ma tylko 24 godziny.
Człowiek będąc ludzkim musi spać, mieć czas na dbanie o własną higienę oraz spożywanie żywności niezbędnej do życia oraz podtrzymywać pozytywne relacje międzyludzkie w swojej społeczności, mieć czas na wzruszenia, bo jest po prostu ludzki. Potrzebny jest czas na myślenie bo myślenie daje inteligentne sytuacje życiowe, refleks intelektualny i reakcje typowo ludzkie zwyczajne, a przez to ujmujące swoją trafnością i oceną sytuacji, wglądem w rzeczywistość. Wglądem wewnątrz istoty ludzkiej.

Te wszystkie tak banalne czynności są dowodem postawy typowo ludzkiej, a nie robota czy raczej biorobota.
Zajmują czas… człowiek nie wyspany może wiele ze swoich czynności i relacji nie kontrolować wystarczająco i w takim przypadku trudno być autorytetem. Wszystko na to wskazuje że autorytet potrzebuje się wyspać, zjeść i móc nawiązać pozytywne relacje międzyludzkie, myśleć… Na to też potrzebny jest czas. I tak w swoich rozmyślaniach doszłam do istoty czasu i autorytetu, ale to już następna bajka… Bajka niestety prawdziwa… już nie teoria.

Jeśli chodzi o siłę sprawczą samego autorytetu to słynny eksperyment Miligrama ukazuje łatwość z jaką ulegamy autorytetom.
Przeprowadzono eksperyment, w którym to osobom na których przeprowadzano badanie powiedziano, że biorą udział w prestiżowych badaniach na uniwersytecie Harvarda nad zapamiętywaniem. W rzeczywistości chodziło o zbadanie wpływu samego autorytetu na zachowanie ludzkie , czyli do jakiego stopnia bezwzględności oraz utraty człowieczeństwa może się człowiek posunąć będąc pod wpływem autorytetu.

Cytuję tu wątki tej prawdziwej historii, (nie teorii) z książki ,,Psychologia dla nauczycieli” Dawida Fontany - ,,Za każdym razem, gdy osoba udzielała niewłaściwej odpowiedzi, otrzymywała od pierwszej szok elektryczny. Szok był wywoływany naciśnięciem guzika i wyjaśniono ,że każde uderzenie prądem elektrycznym będzie silniejsze(…), w trakcie trwania eksperymentu szok stawał się coraz silniejszy, osoba go otrzymująca zaczynała krzyczeć z bólu i błagać o zakończenie eksperymentu(…) aby w końcu całkowicie zamilknąć.(…) W rzeczywistości eksperyment był sfałszowany(…). Miligram był ciekawy, jak dalece jednostka – wykonująca polecenia autorytetu, którym był eksperymentator w białym fartuchu – posunęłaby się w zadawaniu bólu i fizycznych urazów innej osobie”(D. Fontana,1995, s.316).

Rezultaty eksperymentu pokazały niepokojącą gotowość, zgodę oraz postawę typowo konformistyczną na wykonywanie poleceń w obliczu instrukcji u większości osób. Skrytykowanie eksperymentatora i odmowa wykonania polecenia byłaby złamaniem społecznej normy, przejawem nonkonformizmu i anarchii… wobec tak prestiżowego i naukowego eksperymentu w samym Harvardzie...

Eksperyment wskazuje jednoznacznie, że ludzie stają się nazbyt gorliwi do wykonywania poleceń aby tylko się dostosować do obowiązujących norm społecznych i dominujących współcześnie autorytetów. Badania Miligrama powtórzono w innych krajach i jak dotąd nie zostały podważone…
Wszystko wskazuje na to, że konformizm sprzyja stosowaniu przemocy z powodu potrzeby akceptacji w grupie, jest to wynikiem niskiej samooceny, co sugeruje też i inny badacz - Crutchfild.

W pedagogice resocjalizacyjnej konformizm jest postrzegany jako odmiana patologii społecznej związanej z obojętnością na cudzą krzywdę i cichym przyzwoleniem na złe traktowanie jednostki ludzkiej w sytuacji ostracyzmu społecznego lub grupowego o charakterze przestępczym...

Jednak sam nonkonformizm w swej istocie nie jest drogą i receptą na niesprawiedliwość tego świata. Jest raczej punktem odniesienia i ,,przeniesienia siły ciężkości” by spojrzeć na sprawę z innej strony.

Wskazuje, że człowiek bez empatii, wrażliwości, współodczuwania, zrozumienia i akceptacji dla odmiennego zdania, bez inteligencji emocjonalnej - staje się biorobotem, który świetnie wykonuje polecenia , pracę, jest zdyscyplinowanym członkiem społeczeństwa lecz w trudnych warunkach, w przypadku wojny, może stać się niebezpiecznym osobnikiem bez skrupułów, ponieważ może nacisnąć guzik likwidujący wiele istnień… bo ktoś mu kazał… ktoś ,,ważny” z prestiżem i autorytetem…
Lub jego własny brak akceptacji samego siebie może być ładunkiem zapalnym w ,,sprzyjających warunkach” zamieszania i wojny… powodującym w konsekwencji ze względów ambicjonalnych i własnego wewnętrznego niedowartościowania sięgnięcie do władzy i naciśnięcie guzika likwidującego wiele istnień.
-
Czas zmienia punkt widzenia i odniesienia. Nastają inne czasy, pojawiają się inne normy i zwyczaje. To co niezrozumiałe w jednych czasach staje się wzorem doskonałości w nowych czasach. Lecz i to przeminie. Wszystko płynie, ponieważ czas jest nurtem, przepływem podobnie jak woda w rzece. Bycie ludzkim, czującym i współodczuwającym, empatycznym nadal jest ważnym czynnikiem świadczącym o człowieczeństwie.
Elżbieta Szczygielska
Powered By Blogger